Koncepcja filmu wzięła się
z bardzo znanej dziecięcej gry ‘Statki’. Muszę przyznać, że
pomysł całkiem ciekawy. A jak było z wykonaniem? No właśnie. Po
obejrzeniu filmu dochodzę do wniosku, iż świetnie pasuje tutaj
pewna reguła którą wymyśliłem na poczekaniu, a mianowicie ‘wrzuć
do jednego worka kilka Gwiazd, bandę kosmitów, ogromną ilość
wybuchów i... jakoś to będzie’. No i jakoś to było.
Jest to film z gatunku science fiction.
W głównych rolach występują Taylor Kitsch, Alexander Skarsgård (bardziej znany z serii True Blood),
Brooklyn Decker, Rihanna oraz Liam Neeson. Film trwa 131 minut, aczkolwiek oglądając zbytnio się tego nie odczuwa. Za
reżyserię odpowiada Peter Berg, i to chyba jest najjaśniejszy
punkt tej produkcji. Berg Oscara prawdopodobnie nigdy nie zdobędzie
ale jego poprzednie filmy takie jak The Kingdom czy Hancock, oglądało
się z przyjemnością, a zatem można było przypuszczać, że i
tutaj nie zabraknie dobrej rozrywki.
Film rozpoczyna się od krótkiej
scenki, która jak zrozumiałem miała na celu wyjaśnić jak to się
stało ze nasz główny bohater, Alex Hopper znalazł się w sytuacji
w której przyszło mu ratować świat przed zagładą z kosmosu, jak
również jak do tej ewentualnej zagłady w ogóle doszło.
W 2005 roku NASA odkryła odległą
planetę z warunkami na niej panującymi podobnymi do ziemskich. Z
nadzieją na istnienie życia pozaziemskiego, z bazy na Hawajach
zostaje wysłany sygnał w kierunku tejże planety. Alex natomiast, w
wyniku kolejnej wpadki życiowej zostaje zmuszony przez swojego brata
do przystąpienia do Armii.
I tak przenosimy się do roku 2012.
Alex jest już podporucznikiem i oficerem taktycznym na niszczycielu
USS John Paul Jones. Właśnie mają rozpocząć się międzynarodowe
manewry na Pacyfiku. W międzyczasie w kierunku Ziemi zmierza mała
flota statków kosmicznych z odległej planety...
I tak rozkręca się fabuła wielkiej
morskiej bitwy pomiędzy ziemskimi niszczycielami a technologicznie
zaawansowanymi statkami przybyszy z obcej planety.
Zdecydowanie silną stroną
filmu są efekty specjalne i rozmach z jakim nakręcone są sceny na
morzu. Ilość wybuchów jest wręcz porażająca, choć wyglądają
one bardzo realistycznie. Widać, ze Peter Berg na swoim fachu się zna
i doskonale wie co robi. Całkiem nieźle wypadła tez Rihanna,
członek załogi i specjalista od broni na USS John Paul Jones.
Trzeba przyznać ze w wojskowym uniformie i z karabinem w ręku
prezentuje się równie dobrze co na swoich teledyskach. Ponadto
dodatkowym smaczkiem dla fanów serialu Entourage jest rola
Jerrego Ferrary, serialowego Żółwia. Mała bo mała, ale zawsze
miło zobaczyć go na dużym ekranie.
Poza rozmiarem, ilością
efektów specjalnych i jak już wspomniałem natężeniem wybuchów,
Battleship 'wielkim' filmem nie jest. Porywających dialogów tutaj
nie znajdziecie, gra aktorska do najlepszych też nie należy. Ale
mimo wszystko warto go obejrzeć. Zdecydowanie w kinie, bo na małym
ekranie nie będzie już robił takiego wrażenia. Do klasy
'Independence Day' bardzo mu daleko, ale ze wszystkich filmów o
kosmitach które przewinęły się przez kina w ostatnich latach
według mnie temu najbliżej. Przyzwoite popcornowe kino na
niedzielne popołudnie. Miłego oglądania...
Mam zamiar go obejrzeć niedlugo... Fajny blog Jasiu! Pozdro od Monii ;)
OdpowiedzUsuń